poniedziałek, 21 lutego 2011

całnocne warsztaty part II:)

tak, tak, w weekend byłam na nocnym kursie... miejsce i instruktorka bez zmian) tylko temat warsztatów inny. Na stole pojawiła się wełna
i rozpoczął się kurs filcowania. Zapał był wielki. Nie osłabiła go nawet igła, która kilka razy próbowała sfilcować mi palce;) Raz nawet paznokieć;) Ale twardym trzeba być... i tak powstawały nasze króliki (kwiatki, guziki, autko i inne)


 Iwona używa igły szybciej niż moja maszyna do szycia:) i niczym z laleczek voodoo powstały takie słodziaki (mój jest ten z prawej)
i chociaż równać się nie może do tego z lewej... to jego wybrała filcowa żaba :)
a gdy już świtało i warsztatów dobiegał koniec, powstał jeż:
i jak zwykle dziękuję za warsztaty. Teraz tylko muszę kupić wełnę i .... większy dom:) Następne warsztaty są u mnie. Będę guru, będę guru i będę biła linijką po łapkach :) żartuję:) Iwona, odeśpię tylko tę noc i możemy warsztatować dalej:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz